13. Informacje zawarte w tym opisie produktu pochodzą z parametrów technicznych OPPO, a także z danych laboratoryjnych i badań dostawcy. Rzeczywisty produkt może się nieznacznie różnić w zależności od wersji oprogramowania i środowisk testowych. OPPO Band aktywuje twoje zdrowie. Posiada 1,1-calowy ekran AMOLED, ciągłe
Dlaczego Temida -- grecka bogini sprawiedliwości -- nosi przepaskę na oczach, a w rękach trzyma szalę i miecz? Zobacz odpowiedzi A możecie plis dawać 3 zdania plis? bo muszę szybko
Check 'temida' translations into Spanish. Look through examples of temida translation in sentences, listen to pronunciation and learn grammar.
Astra Argenti Temida Z Opaską Na Oczach Rogiem Obfitości 27872 – sprawdź opinie i opis produktu. Zobacz inne Figurki dekoracyjne, najtańsze i najlepsze oferty.
Kliknij tutaj, 👆 aby dostać odpowiedź na pytanie ️ dlaczego rzymska bogini sprawiedliwości nosi na oczach opaskę a w ręku trzyma miecz i szalę wiki361 wiki361
Do najczęstszych, patofizjologicznych przyczyn pojawienia się męt w oku zaliczają się: nadciśnienie tętnicze, retinopatia cukrzycowa, odwarstwienie siatkówki lub ciałka szklistego, mechaniczne uszkodzenie gałki ocznej, zanik tętnicy hialinowej (pojawia się już w życiu płodowym), zapalenie błony naczyniowej lub nerwu wzrokowego.
W jaki sposób nerwica wpływa na wzrok? 5 najczęstszych objawów. Nerwica powoduje wiele zaburzeń fizjologicznych. U chorych mogą wystąpić drgawki, powracające bóle głowy, uczucie guli w gardle, suchość w jamie ustnej, drętwienie kończyn. Nerwica powoduje również problemy ze snem, spadek wagi i bóle mięśni.
Autor: Jacek Dubois Wydawnictwo: C.H. Beck Miejsce: Warszawa Rok: 2016 Dlaczego Temida ma opaskę na oczach? Bo czasem ma już dość oglądania bzdur na temat sprawiedliwości, które wymyślają scenarzyści filmowi. A po co jej waga? Oczywiście dla porównania, które z produkcji fabryki snów nadają się do oglądania, a które należy sobie odpuścić. Miecz służy jej do wymierzania
Koniec 1939 roku. 6-letnia Helena mieszka na warszawskiej Pradze, obok wytwórni oranżady i piwa, której właścicielem jest jej ojciec. Jego najbardziej zaufanym pracownikiem jest pan Kamil. W pobliżu stoją trzy świątynie: kościół, synagoga i cerkiew. Dziewczynka myśli, że Pragę chroni trzech Bogów. Czas pokaże, jak bardzo się myliła. Fragment książki „Kotka Brygidy
Zad 6 str 20 historia wokół nas kl 4 dowiedz się, dlaczego temida - grecka bogimi sprawidliwości nosi przepaskę na oczach, w rękach zaś trzyma szalę i miecz
dx4Sx. Posąg Temidy - bogini Starożytnej Grecji, uosobienia sprawiedliwości - widywany jest powszechnie także w polskich sądach. I nikogo to nie dziwi. Kwestia przyzwyczajenia. Alegoryczna postać kobiety z opaską na oczach, oznaczającą bezstronność, nikogo nie razi. W moim cyklu postanowiłem jednak poddać się nieco infantylnemu zadziwieniu, poudawać, że pomimo przeżycia ponad pięćdziesięciu lat na tym łez padole, jestem bardziej naiwny niż powinienem być, wziąwszy pod uwagę moje doświadczenie. Pytam więc o rzeczy niby oczywiste. Tym razem zacząłem od samej Temidy. Bezczelnie ściągam jej opaskę, bezwstydnie rozbieram z drapowanych szat, jakbym był strażnikiem poddającym ją w moim sądzie osobistej kontroli. Na części pierwsze rozkładam jej imię. Θέμις jest personifikacją boskiego porządku, uczciwości, prawa, prawa naturalnego i zwyczaju. Themis oznacza "boskie prawo", a nie ludzkie rozporządzenie, dosłownie "to, co zostało wprowadzone", z greckiego czasownika títhēmi (τίθημι), znaczącego "umieścić. Wyraz Themis jest właściwie nieprzetłumaczalny. To dar bogów i oznaka cywilizowanej egzystencji. Czasami oznacza prawo zwyczaju, właściwą procedurę, porządek społeczny, niekiedy tylko wolę bogów, na przykład nadnaturalny znak, omen. Porządek sprawiedliwości w III RP jest równie niewytłumaczalny jak starogrecki źródłosłów. Niby jest Konstytucja, są inne ustawy, są kodeksy, a w rzeczywistości Θέμις pookrągłowej hybrydy państwa - ni to demokracji, ni to komuny- rządzi się swoimi niepisanymi, albo spisanymi w sekrecie prawami. Tu też mamy prawo zwyczaju (pookrągłostołowe Geremkowe Pacta sunt servanda), właściwą procedurę ("formuła Kiszczaka", o której za chwilę) , porządek społeczny (na szczycie hierarchii stoją oficerowie prowadzący, poniżej ich Tajni Współpracownicy, a na samym dole feudalnej drabiny ci, którzy nigdy nikomu nie dali się zwerbować i głośno o tym mówią). Nie muszę dodawać, że wyroki zapadają zwykle z woli bogów, irracjonalne jak nadnaturalne znaki, omeny omerty, korupcyjne aury. Fenomen sprawiedliwości III RP jest analogiczny do starożytnej formuły: Temida faktycznie jest ślepa. Nieważne, jaką eksponowaną funkcję społeczną piastujesz, nieistotne, jak ważną rolę odgrywasz, jeżeli złamałeś najważniejsze prawo PRL nie żyjesz. Jesteś nie-osobą. Zostajesz wyautowany, wygumkowany z fotografii, zaszpuntowany symbolicznym kneblem. Kafkowska formuła polega na tym, że jednocześnie nie musisz tracić wysokiej pozycji. Dotkliwsza jest kara, jeśli jej nie tracisz. Jesteś na przykład bezrobotnym członkiem Trybunału Stanu, bez środków do życia. Kolejny raz dzwonię do - w taki naprawdę wyrafinowany sposób- wyrugowanego członka elitarnego kręgu w naszym quasi-państwie. POSŁUCHAJ ROZMOWY BOGDANA ZALEWSKIEGO Z ROBERTEM MAJKĄ Bogdan Zalewski: Moim i państwa gościem jest P. Robert Majka - członek Trybunału Stanu. Robert Majka: Dzień dobry panu redaktorowi, dzień dobry państwu! To kolejny odcinek naszej rozmowy. Zacznę tym razem od konstytucyjnego elementarza. Kim w państwie jest członek Trybunału Stanu? Jaka jest pana rola i ranga? Jeśli chodzi o konstytucyjne umocowanie członka Trybunału Stanu jest on na pozycji ministra, którego, zgodnie z artykułem 199 ustęp 1 konstytucji, powołuje Sejm a marszałek Sejmu wręcza mu akt nominacyjny. W takim razie zwrócę się do pana tak, jak powinienem, czyli: panie ministrze! Czy pan otrzymuje pieniądze jako członek Trybunału Stanu?Muszę pana zmartwić, że niestety uposażenie członka Trybunału Stanu nie jest takie jak się wydaje w powszechnej świadomości. Po prostu ludzie nie wiedzą, że gaża wynosi 380 złotych za każde posiedzenie, jeśli ono się odbędzie. Powtarzam: jeśli się odbędzie. A jeśli ono się nie odbywa, to taka osoba nie dostaje żadnej gratyfikacji. To stanowisko jest traktowane prestiżowo. Mamy październik. Ile odbyło się w tym roku posiedzeń Trybunału Stanu? Byłem zaproszony na jedno posiedzenie - inauguracyjne - przez panią profesor Małgorzatę Gersdorf, przewodniczącą Trybunału Stanu. Było również losowanie, na które nie zostałem zaproszony. Napisałem pismo do pani przewodniczącej w tej sprawie. Chodziło o to, jak będzie wyznaczony skład do sprawy Emila Wąsacza, żeby w tym głosowaniu brali udział wszyscy członkowie Trybunału Stanu. Odpowiedź, którą otrzymałem, jest dla mnie dziwna. Już w 1505 roku konstytucja Nihil Novi mówi "nic o nas bez nas", a tutaj 512 lat później pewne głosowania odbywają się bez wiedzy Trybunału Stanu. Zgodnie z Konstytucją RP, z artykułem 32 ustęp 1 i 2, mówiącym o równości wobec prawa, każdy członek na prawach sędziego Trybunału Stanu ma obowiązek brać udział w takim głosowaniu, żeby wiedział, czy nie doszło tam do jakichś nieścisłości. Bo to nie jest totolotek. Choć nawet totolotek odbywa się w obecności widzów. Z Trybunałem Konstytucyjnym. Często się zdarza ta pomyłka. Pan w takim razie musiał jakąś pracę wykonywać, żeby zarabiać na życie, na swoją rodzinę, na swoje dzieci. Gdzie pan pracował do tej pory? Panie redaktorze, bardzo trudno mi o tym mówić, żeby to nie wyglądało na jakieś moje utyskiwanie. Mężczyzna nie powinien utyskiwać na swój los. Jednak, jeśli pan już zadaje takie pytanie, to postaram się w dwóch zdaniach o tym powiedzieć. Pracowałem od 1995 roku do 31 maja roku 2015 w Urzędzie Miejskim w Przemyślu. Natomiast później zostałem przeniesiony decyzją pana prezydenta do przemyskiej Straży Miejskiej. Jako konstytucyjny minister zostałem zwolniony ze Straży Miejskiej. Co ciekawe nie zwolniono mnie za żadne złamanie przepisów prawa pracy, przepisów ustaw itd. Nie miałem żadnej nagany, upomnienia. Zwolniono mnie, bo zabrano pieniądze na płace. Powtarzam: zabrano pieniądze na płace. Żeby było ciekawiej, zostałem zwolniony w zwolnieniu grupowym pięciu osób. Cztery zwolnione osoby dostały prace w miejskich spółkach i w Urzędzie Miejskim. Natomiast ja zostałem na lodzie. Ja wiem, dlaczego tak się stało. Czym pan to tłumaczy? Hmm... panie redaktorze. Z mojej perspektywy jestem osobą dla establishmentu niewygodną, szczególnie dla prezydenta miasta Przemyśla oraz marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, który już w 2014 roku popierał pana Roberta Jana Chomę - Tajnego Współpracownika SB o pseudonimie "Krzysiek". A ja od 1988-89 roku publicznie domagam się ujawnienia agentury komunistycznej. A skąd pan wie, że prezydent Przemyśla, pan Choma to były TW ps. "Krzysiek"? Wystarczy wejść na stronę Instytutu Pamięci Narodowej. Tam jest opublikowana informacja, że takie teczki były. A co najbardziej dziwne, że pan marszałek Kuchciński w 2014 roku popierał TW jako kandydata na prezydenta oraz całe Prawo i Sprawiedliwość. To jest dosyć czym pan to tłumaczy? Na czym polega ta dziwna współpraca? W mojej ocenie to jest wzajemna zależność. To znaczy: my mamy haka na ciebie, będziesz robił to, co ja chcę. To jest bardzo proste wytłumaczenie. Paradoksalnie przeprowadzenie reform w Polsce powinno się moim zdaniem rozpocząć od ujawnienia agentury wpływającej na życie gospodarcze, w środkach przekazu i w sądach. Chodzi o agenturę Wojskowych Służb Informacyjnych czyli dawnej Wojskowej Służby Wewnętrznej oraz aparatu cywilnego - Służby Bezpieczeństwa. Ale przecież Prawo i Sprawiedliwość - "dobra zmiana"- ma na sztandarach wypisaną walkę z bezpieką PRL-owską. No, to sam sobie pan odpowie, kiedy wejdzie pan na stronę pana prezydenta miasta Przemyśla Roberta Chomy, na której chwali się, że popiera go Prawo i Sprawiedliwość. A wszyscy wiedzą, że jest to Tajny Współpracownik Służby Bezpieczeństwa. Pan za podstawę reform państwa polskiego uważa ujawnienie agentury wpływu i tej wojskowej i tej cywilnej bezpieki z lat PRL-u: w mediach, w gospodarce, w polityce, w sądach. Nie przesadza pan? To jest przecież 28 lat od Okrągłego Stołu! Uściślijmy. Nie przesadzam. Dlatego, że to nie jest kwestia Okrągłego Stołu. Chodzi o tajne umowy z Magdalenki. Generał Czesław Kiszczak i Lech Wałęsa 31 sierpnia 1988 roku zawarli porozumienie. Jest książka "Magdalenka - Transakcja epoki" Krzysztofa Dubińskiego, w której opisano, jak Tadeusz Mazowiecki pyta Czesława Kiszczaka: "Kto będzie podmiotem umów Okrągłego Stołu?". Kiszczak powtarza: sygnatariusze. Dubiński pisze o tym bardzo wyraźnie. Mówię o tym od 1990 roku, od momentu wydania tej pan nazywa "formułą Kiszczaka"? "Formuła Kiszczaka" miała na celu przede wszystkim poprowadzenie rozmów na zasadzie: "my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych". Co się okazuje? Rok później Krzysztof Dubiński- współpracownik generała Czesława Kiszczaka- wydaje książkę "Okrągły Stół" i tam ujawnia list Lecha Wałęsy do Czesława Kiszczaka. Poznajemy wybranych uczestników obrad Okrągłego Stołu i tych, którzy nie mogą uczestniczyć w Okrągłym Stole. To później ma przełożenie na życie polityczne i gospodarcze i środki przekazu. A na jakiej podstawie pan uważa, jeszcze raz to podkreślam, że po prawie trzydziestu latach ta "formuła Kiszczaka" nadal obowiązuje? Można sobie zadać pytanie, czy ktoś z obecnych decydentów, na przykład Jarosław Kaczyński, publicznie zerwał z tą formułą? Nie. Czy publicznie powiedział, że zrywa z układem magdalenkowym? Nie. To przecież gołym okiem widać. A jakie są te symptomy pańskim zdaniem? Moim zdaniem symptomem jest brak ujawnienia Aneksu do Raportu o likwidacji WSI, który jest tajny i, jak się okazuje, będzie tajny. Dlatego, że prezydent Andrzej Duda boi się ujawnić Aneks, a ten dokument bardzo wyraźnie pokazuje, jakie jest rozłożenie sił na polskiej scenie politycznej. Ale profesor Zybertowicz, doradca prezydenta Dudy sugeruje, że ci, którzy domagają się ujawnienia Aneksu do Raportu o WSI, przesadzają. Tak naprawdę te wojskowe służby zostały już rozwiązane. Dawno problemu nie maProponuję, aby pan profesor Zybertowicz zapoznał się z książkami pana redaktora Wojciecha Sumlińskiego. Myślę zresztą, że te książki czytał. Jeśli nie, to jest wiedza dostępna ze spotkań z panem redaktorem Sumlińskim, który wyraźnie mówi, jaki jest wpływ od wielu, wielu lat byłych oficerów i jej agentury na życie medialne, polityczne i gospodarcze oraz w sądach. Redaktor Sumliński nie ukrywa, on to mówi wprost np. o Bronisławie Komorowskim, byłym prezydencie. Zarzuca mu wręcz związki z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Tak, napisał książkę "Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego". Tak! Panie redaktorze, to jest przerażające. Mamy następny przykład czegoś nieprawdopodobnego, że redaktor publicznie zarzuca byłemu prezydentowi RP związki z WSI, a pan Bronisław Komorowski nie oddaje sprawy do sądu. No, ale mamy już inną prezydenturę- Andrzeja Dudy. Dlaczego nic się tutaj, jak pan twierdzi, nie zmienia? A Aneks nie jest ujawniany? Dlatego, że obowiązuje formuła generała Czesława Kiszczaka: "my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych."
Pokrzywdzony w swojej wolności słowa Jan Śpiewak stał się dla PiS symbolem nieprawości polskich sądów. Zastąpił sędziego-złodzieja części do wiertarki. Los, czy raczej sąd, zesłał go PiS-owi w chwili, gdy ten – 13 grudnia – ogłosił swój projekt karania sędziów wydaleniem z zawodu za stosowanie wyroku TSUE, prawa unijnego i polskiej konstytucji. Sam Jan Śpiewak, do tej pory znany z bezkompromisowej działalności społecznej przeciw tzw. dzikiej reprywatyzacji, ogłosił w rządowej TVP Info, że chociaż do tej pory bronił sądów, to teraz już nie będzie, bo widzi, że nic się nie zmieniło, a wymiar sprawiedliwości wymaga daleko idących reform, „to są ludzie wyjęci spod jakiejkolwiek kontroli demokratycznej”. Wcześniej, po wyjściu z sali sądowej po przegranym procesie o zniesławienie, mówił, że to „wyrok polityczny”, „przemoc sądowa, wręcz przestępstwo sądowe”, że „to symboliczne, że wyrok zapada 13 grudnia i przypomina wyroki z tamtego okresu, z okresu stanu wojennego”. Śpiewaka wykorzystały zaraz „Wiadomości” TVP jako nawróconego grzesznika. Pochwalił premier Morawiecki na Facebooku: „Temida, symbol bezstronności, ma opaskę na oczach. Przyjaciół i nieprzyjaciół należy sądzić jedną miarą. Temu, kto tak odważnie jak Jan Śpiewak walczy o sprawiedliwość, należy się szacunek, pochwała i medal. Uznanie go winnym i zasądzenie wobec niego kary stoi w jaskrawej sprzeczności ze społecznym poczuciem sprawiedliwości i przekonaniem, kto działał w interesie społecznym, dla dobra wspólnego, a kto na rzecz wątpliwych interesów wąskiej grupy. Wyrok zapadł w 38. rocznicę stanu wojennego. Warto ten wyrok zapamiętać. Jestem sercem i umysłem z Janem Śpiewakiem”. A w niedzielę wieczorem przyjął go sam prezydent Duda – zapewne w odpowiedzi na rzuconą przez Śpiewaka myśl, że liczy na ułaskawienie (byłby w dobrym towarzystwie). Jedna sprawa to polityczne alianse Jana Śpiewaka. Szczególnie tak widowiskowe i to wtedy, gdy idzie o jego własny interes (ułaskawienie). Ale jest wolnym człowiekiem, ma prawo do własnych wyborów. Ważniejsze jednak, czy ma rację, tak oceniając wyrok sądu. Sądy dwóch instancji wydały taki sam wyrok: uznały go winnym pomówienia adw. Bogumiły Górnikowskiej o to, że świadomie przyczyniła się do przestępczej reprywatyzacji warszawskiej kamienicy przy ul Joteyki 13, występując jako kuratorka nieżyjącego właściciela. Wypowiadał się tak w różnych miejscach, a za podstawę procesu o pomówienie posłużył wpis na Twitterze: „Boom. Córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła w 2010 r. metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie”. Mec. Górnikowska jest bowiem córką byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, ale nie używa nazwiska rodowego. Po pierwsze, oburzenie budzi, że sprawa – w obu instancjach – toczyła się z wyłączeniem jawności. Uzasadnienie wyroków było niejawne. Nie wiemy więc, jakie argumenty posłużyły sądowi do uznania winy Jana Śpiewaka. Dlaczego sądy wyłączyły jawność? Bo musiały. Według art. 359 kodeksu postępowania karnego z mocy prawa niejawnie toczy się rozprawa o pomówienie lub znieważenie. Może być jawna na wniosek pokrzywdzonego. W tym przypadku mec. Górnikowskiej. Dlaczego nie chciała jawności? To jej sprawa. Ale na pewno nie wina sądu. Tyle co do jawności. A dlaczego sąd uznał, że Śpiewak pomówił Górnikowską, skoro kamienica rzeczywiście została oddana w prywatne ręce, a jeden ze spadkobierców, kuratorem którego ustanowiono mec. Górnikowską, rzeczywiście miałby w tamtym czasie 118 lat, więc w zasadzie było pewne, że nie żyje? Jeśli mec. Górnikowska nie sprawdziła daty urodzin człowieka, którego miała reprezentować, to jest to niedopełnienie obowiązków. A w tym przypadku działała jako funkcjonariusz publiczny. Dlaczego więc sąd uznał Śpiewaka winnym? Żadna ze stron nie może informować o tym, co działo się na rozprawie z wyłączeniem jawności. Ale światło na całą sprawę rzuca artykuł w stołecznym wydaniu „Gazety Wyborczej” z 19 października 2017 r. Wtedy to Jan Śpiewak i Stowarzyszenie Wolne Miasto Warszawa ogłosili publicznie aferę przy prywatyzacji kamienicy przy Joteyki 13. Mec. Bogumiła Górnikowska mówiła wtedy „Gazecie Stołecznej”, że decyzja sądu o przekazaniu kamienicy prywatnym właścicielom zapadła, zanim udało się jej – z pomocą archiwisty – ustalić, który z setki Aleksandrów Piekarskich mieszkających przed wojną w Warszawie to ten Piekarski. Udało się to ustalić, dopiero badając warszawskie dokumenty powojenne dotyczące śmierci. Gdy ustaliła, że Piekarski nie żyje, natychmiast przekazała informację sądowi. Tam sprawa toczyła się dalej (toczy się do dziś), ale mec. Górnikowska nie była już kuratorką, bo w związku ze śmiercią Piekarskiego sąd cofnął jej pełnomocnictwo. Dziś sytuacja jest taka, że o kamienicę nadal toczy się spór między miastem a żyjącymi spadkobiercami, bo Samorządowe Kolegium Odwoławcze skasowało własną decyzję unieważniającą nacjonalizację kamienicy. Tak więc – według wersji mec. Górnikowskiej, którą, jak należy przypuszczać, sprawdziły w dokumentach sądy obu instancji – najwyraźniej nie jest prawdą, że mec. Górnikowska, jak napisał Jan Śpiewak na Twitterze, „przejęła w 2010 r. metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie”. Jest jeszcze jeden element tej sprawy: przedstawianie w kontekście „dzikiej reprywatyzacji” mec. Górnikowskiej jako córki byłego ministra Ćwiąkalskiego. Mimo że nie przedstawia się ona tym nazwiskiem i nie ma dowodów, aby została kuratorką spadkobiercy kamienicy z powodu swoich powiązań rodzinnych. Uparcie mówiąc o niej w ten sposób, Śpiewak wplątuje Zbigniewa Ćwiąkalskiego w całą sprawę, czyniąc ją polityczną. Po co? I czy to uczciwe? Nie mówiąc już o tym, czy eleganckie? Art. 112 kk powinien być zniesiony. Ale to nie znaczy, że każde skazanie na jego mocy jest nieuczciwe. Dopóki istnieje – sądy będą go stosować. Inna sprawa, że Jan Śpiewak sprawia wrażenie, jakby w imię wolności słowa odmawiał kontrolowania własnego języka. Ma kilkanaście procesów – głównie cywilnych, ale też karnych – co może wskazywać na to, że po prostu nie liczy się z prawnymi skutkami tego, co mówi. Wierząc, że ma rację i działa w interesie publicznym, daje sobie prawo do bycia ponad prawem. Więc ponosi konsekwencje. Teraz, kiedy ma za sobą partię rządzącą, premiera i prezydenta, może rzeczywiście być ponad prawem.
Jan Śpiewak został w piątek uznany winnym zniesławienia Bogumiły Górnikowskiej, córki byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Sąd ten utrzymał w mocy wyrok sądu rejonowego, który w styczniu nakazał Śpiewakowi zapłatę 5 tys. zł grzywny i 10 tys. zł nawiązki na rzecz Górnikowskiej. Sąd utajnił uzasadnienie wyroku. Wyrok jest prawomocny. Pełnomocnik Jana Śpiewaka zapowiedział wniesienie kasacji. Wyrok ws. miejskiego aktywisty skomentował na Facebooku premier Mateusz Morawiecki. Jak zaznacza we wstępie swego wpisu szef rządu, po dwóch dniach trudnych rozmów w Brukseli chciałby odnieść się do sprawy, która go „wyjątkowo poruszyła”. „Chodzi o sprawę Pana Jana Śpiewaka, znanego z działalności dla Warszawy i jej mieszkańców" - wyjaśnia premier. "Nawet jeśli w niektórych kwestiach się różnimy, to są sprawy, za które go podziwiam i zawsze mu kibicuję. Jak powszechnie wiadomo Pan Jan Śpiewak stanął do walki z mafią reprywatyzacyjną. Walczył dzielnie o godność osób pokrzywdzonych przez bandytów i oszustów” - napisał szef rządu. Morawiecki zaznacza przy tym, że stara się „publicznie nie komentować decyzji sądów, ale akurat ten przypadek wymaga odstępstwa od tej zasady”. „Wyrok Warszawskiego Sądu Okręgowego podtrzymujący wyrok niższej instancji, który uznał Jana Śpiewaka za winnego zniesławienia mecenas Bogumiły Górnikowskiej-Ćwiąkalskiej i zapłatę 5 tys. zł grzywny oraz dodatkowych 10 tys. zł jest kompletnie niezrozumiały. Warto przytoczyć tylko jedną kwestię z tej sprawy: otóż pani mecenas miała być kuratorem osoby w wieku 118 lat…. No comments”. - napisał Mateusz Morawiecki. Premier przypomniał również, że nie bez powodu „Temida, symbol bezstronności, ma opaskę na oczach”. „Przyjaciół i nieprzyjaciół należy sądzić jedną miarą. Temu, kto tak odważnie jak Jan Śpiewak walczy o sprawiedliwość, należy się szacunek, pochwała i medal. Uznanie go winnym i zasądzenie wobec niego kary stoi w jaskrawej sprzeczności ze społecznym poczuciem sprawiedliwości i przekonaniem, kto działał w interesie społecznym, dla dobra wspólnego, a kto na rzecz wątpliwych interesów wąskiej grupy”. - podkreśla premier. Zaznacza jednocześnie, że „wyrok zapadł w 38. rocznicę stanu wojennego”. „Warto ten wyrok zapamiętać [...] Jestem sercem i umysłem z Janem Śpiewakiem”. - zapewnia premier. Górnikowska skierowała przeciwko Śpiewakowi prywatny akt oskarżenia dotyczący zniesławienia (z art. 212 Kodeksu karnego). Jak wynikało z wezwania do przeprosin, według Górnikowskiej Jan Śpiewak w wielu wypowiedziach pomówił ją o nieprawidłowości w wykonywaniu przez nią funkcji kuratora i o udział w aferze reprywatyzacyjnej, a w rezultacie naraził na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania przez nią zawodu. Domagała się dla miejskiego aktywisty 10 tys. zł grzywny i trzech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Chodzi o wpis opublikowany przez Śpiewaka w październiku 2017 r. na Twitterze. "Boom. Córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła w 2010 roku metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie" – napisał Śpiewak. Później kilkakrotnie powtórzył ten zarzut wobec prawniczki na konferencjach. Chodziło o kamienicę przy ul. Joteyki 13 na warszawskiej Ochocie. Budynek przekazano w prywatne ręce w 2011 roku. Źródło: PAP